poniedziałek, 22 października 2007

あ い う え お

Z ubiegłego tygodnia pamiętam właściwie tylko dwie rzeczy - japoński i kino. Jako, że postanowiłam jakiś czas temu zacząć się uczyć japońskiego, ale moje wrodzone lenistwo nie pozwalało mi zbytnio na samodzielną naukę choćby podstaw (zawsze, gdy brałam do ręki podręcznik znajdowałam sobie równie ciekawe, acz mniej wymagające zajęcie ;p), zapisałam się w końcu na kurs. 2x w tygodniu po 1,5 godziny. I w ostatni wtorek zaczęłam zajęcia w tej szkole.

"Przerobienie" całej hiragany na dwóch lekcjach pokazało mi, że z pewnością będę miała co robić w nadchodzące długie jesienne popołudnia i wieczory. Na razie udało mi się nauczyć mniej więcej połowy z tego, więc nie jest źle, ale właśnie dotarłam do etapu, w którym znaczki zaczynają mi się bardzo ładnie plątać. Dobrze, że na opanowanie całości zostały jeszcze jakieś 2-3 tygodnie, potem dostanę w łapki podręcznik, który jest napisany tylko kaną, więc...
がんばつて ね?


A wczoraj skończył się festiwal filmowy, udało mi się obejrzeć większość z tego, na czym mi zależało, więc imprezę uważam za udaną. Najbardziej zapadły mi w pamięć: izraelska
Bańka mydlana (The Bubble) oraz japońskie Funuke (Funuke Show Some Love, You Losers!) i Ciastka truskawkowe (Strawberry Shortcakes), które gorąco polecam. Co prawda na Ciastkach... Tomowi udało się przysnąć, ale uważam, że to wina widza, a nie filmu. ;p Za to Chłopaka z okładki i Arię (na której, pomimo panującej na sali temperatury około +15°C, z kolei smacznie spała Dorota) można sobie spokojnie darować.

Ugh, to wracam do kany, w planie na dziś: な に ぬ ね の...

4 komentarze:

Unknown pisze...

Wyrazy uznania, ze znalazlas w koncu czas :)

Ja ostatnio bezskutecznie probuje znalezc jakas oferte nauki koreanskiego albo chinskiego...

Gosiek pisze...

Mam nadzieję, że mi tego czasu wystarczy, bo na razie faktycznie nie jest z nim źle - w pracy zapanował względny spokój i o robotę trzeba się dopominać. :D

A na co Ci veyDerku koreański albo chiński? Ty przecież pojechałeś do kraju anglojęzycznego o ile mnie pamięć nie myli. ;)

Unknown pisze...

A wiadomo, co tu będzie za parę lat...? ;)

A tak na poważnie, to myślałem, że tu jakoś łatwiej będzie - Azja blisko (relatywnie, tu wszędzie daleko :]), Azjatów sporo, więc czemu by się nie podszkolić? Nigdy nie wiadomo, co się człowiekowi w życiu przyda...

Gosiek pisze...

Zaczynasz mieć rosyjskie, a właściwie "syberyjskie" wyczucie odległości:
- Zabieram Was na wycieczkę - mówi rosyjski polarnik do swoich kolegów z Polski.
- A daleko jedziemy? - pytają Polacy.
- Nieee, bliziutko, jakieś 800 kilometrów w jedną stronę...

:D

Ale Ty się chyba miałeś na razie PHP-a douczać, a nie krzaczków? Nie za dużo tego na raz? ;>