I w końcu się udało - promotor podpisał i mogłam oprawić moje "dzieło".
Co prawda tenże promotor nie przeczytał w wersji końcowej nic poza spisem treści i streszczeniem, chociaż wcześniej domagał się solidnego przemodelowania pracy (co sprowadzało się do napisania około 1/3 od nowa...), ale mniejsza już o to. Teraz pozostaje czekać na system antyplagiatowy i termin obrony.
A to chyba niestety trochę potrwa, bo gdy następnego dnia, po zdobyciu podpisu pana psora, chciałam złożyć pracę, odbiłam się od zamkniętych na głucho drzwi sekretariatu, na których wisiała kartka z napisem: Z powodu choroby pracownika sekretariat nieczynny.
I tak będzie do odwołania, a ponieważ sekretarka nie ma zastępstwa, a jest jedyną osobą, która może wprowadzić pracę w wersji elektronicznej do USOS-u, żeby ta mogła przejść przez system antyplagiatowy, więc... Trzeba czekać, aż znajdzie się jakieś zastępstwo.
I w ten sposób kolejny raz okazało się, kto rządzi na polskich uczelniach. Nie działa sekretariat - nie ma obron dla magistrantów i doktorantów, nie ma rady katedry, planu zajęć, etc... ;)
sobota, 29 września 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz